Fiatowiec Fiatowiec
721
BLOG

Fiat gra va banque w Polsce!

Fiatowiec Fiatowiec Polityka Obserwuj notkę 3
  
Fiat wbił „nóż w plecy” polskiemu rządowi? Włoski koncern zamierza zwolnić 1,5 tys. pracowników z tyskiej fabryki, a to jedna trzecia załogi. Czy ten zimny fiatowski prysznic spowoduje polityczne trzęsienie w Polsce? Przecież jest rzeczą niemożliwą, aby rząd nie miał świadomości, że motoryzacja to jeden z filarów polskiej gospodarki! 
 
Pracownicy Fiat Auto Poland, których jeszcze nie tak dawno na łamach „Rzeczpospolitej” i w innych polskich mediach wychwalał i stawiał za wzór sam Sergio Marchione, szef Fiata otrzymali od dyrekcji specjalny prezent mikołajkowo-świąteczny. Przez ogłoszenie grupowych zwolnień pracowników tyskiego Fiata czekają smutne święta oraz początek nowego 2013 roku. Przy okazji okazało się, że na nic się zdały tytuły i nagrody zdobywane w branży motoryzacyjnej przez ten zakład dzięki ofiarności i zaangażowaniu załogi. Dla Fiata nie miało nawet żadnego znaczenia to, że jest to największa i najbardziej wydajna jak dotąd fabryka samochodów włoskiego koncernu w Europie, a jednocześnie największy taki zakład w Polsce. W Tychach wg władz Fiata oraz wielu niezależnych ekspertów produkuje się samochody na najwyższym światowym poziomie.
 
Pomimo tych wszystkich ochów i achów nad tym zakładem zawisło widmo masowych zwolnień pracowników. W piątek oficjalnie Fiat zapowiedział, że w pierwszym kwartale przyszłego roku zwolni w tyskiej spółce ok. 1,5 tys. osób spośród 4,9 tys. zatrudnionych tam na koniec października. Przedstawiciele włoskiego koncernu tłumaczą mediom oraz związkowcom, że nie mieli wyboru, bo z powodu kryzysu maleje sprzedaż nowych aut w Unii Europejskiej. W tym roku z tyskiego zakładu wyjedzie niespełna 350 tys. samochodów, a w przyszłym roku - poniżej 300 tys. sztuk - połowę mniej niż w 2009 r., kiedy w Tychach wyprodukowano ponad 600 tys. samochodów.
 
Warto przypomnieć, że w podobnej sytuacji na Półwyspie Apenińskim Fiat nie zwalniał pracowników w latach ubiegłych tylko wysyłał na specjalne urlopy i płacił część wynagrodzenia za gotowość do pracy. W tedy nikt nie miał wątpliwości, że jeśli włoskie fabryki pracują na pół gwizdka, to za wszelką cenę należy uniknąć wyrzucania na bruk pracowników. W Polsce jest jednak inaczej, bo polska załoga to ludzie drugiej kategorii? Trudno to inaczej nazwać! 
 
Jednocześnie należy zauważyć, że skala i struktura zapowiadanych zwolnień sugerują, że Fiat zamierza na długo ograniczyć produkcję samochodów w Polsce. W dodatku pomimo wcześniejszych szumnych zapowiedzi Sergio Marchione, które pojawiły się w wywiadzie udzielonym „Rzeczpospolitej”, gdzie szef, wszystkich szefów we Fiacie zdeklarował, że jeśli do połowy roku nie ogłosi lokacji nowego modelu Fiata w Polsce to dziennikarze mogą go z tych słów rozliczyć. Mając to na uwadze pytamy Panie Marchione: gdzie ten nowy model dla Tychów? Na dodatek włoski koncern oficjalnie nie tylko „rżnie głupa”, ale w ogóle milczy o planach produkcji nowych aut w polskiej fabryce.
 
Oczywiście tego dramatu w Tychach można się było spodziewać już na przełomie 2009 i 2010 r., bo wtedy Fiat zapowiedział, że nowej wersji modelu Panda nie będzie już produkować w polskiej fabryce, lecz w zakładach Pomigliano d'Arco pod Neapolem. To jednak wtedy nie interesowało polskiego rządu, ani polityków koalicji rządzącej. Jedynie w trakcie kampanii prezydenckiej Prezes PiS Jarosław Kaczyński podkreślał, że to właśnie produkcja dotychczasowej wersji Pandy gwarantuje stabilność zatrudnienia dla załogi Fiat Auto Poland, bo od 2003 r. to właśnie auto stanowiło nawet połowę produkcji tyskiej fabryki. Prezes PiS, wtedy kandydat na Prezydenta RP na konferencji przed Fiatem podkreślał, że gdyby on był Premierem umiałby zmusić szefa Fiata do zmiany decyzji w sprawie lokacji produkcji nowego modelu Fiata w Polsce. A jednak pomimo apeli polski rząd schował głowę w piasek! Tym bardziej było to wtedy dziwne i nie zrozumiałe dla wielu komentatorów, bo plany transferu Pandy z Tychów pod Neapol omawiano pod koniec 2009 r. na spotkaniu Fiata z rządem Włoch i tamtejszymi związkowcami. Koncern nie krył, że to drogie rozwiązanie. Polacy jednak wtedy nie wykorzystali swojej szansy…
 
Marchione jeszcze po spotkaniu z włoskim rządem wysyłał jasny sygnał polskim politykom, bo mówił wtedy – „Kosztowałoby to setki milionów euro więcej niż pozostawienie produkcji przyszłej Pandy w Polsce oraz co najmniej 40 mln euro na szkolenia pracowników”. Nikt jednak w polskim rządzie nie zrozumiał tego przekazu. W tej sytuacji szef Fiata naciskał jeszcze bardziej na włoski rząd i związkowców, aby zaakceptowali warunki pracy nieco zbliżone do polskich. Strategia negocjacyjna przyniosła efekt w postaci lokacji produkcji nowej Pandy we Włoszech. A Polacy jak zwykle zostali z pustymi obietnicami i płonnymi nadziejami…
 
Widząc brak jakiejkolwiek reakcji ze strony polskiego rządu Marchione poszedł o krok dalej w swoich publicznych wypowiedziach i przed rokiem gdy pod Neapolem uruchomiono produkcję nowej wersji Pandy, szef Fiata publicznie przedstawił swoją doktrynę nacjonalizmu gospodarczego. - Mamy obowiązek preferować kraj, w którym są korzenie Fiata. Nasz wybór, by produkować Pandę w Pomigliano d'Arco, nie był oparty na zasadach ekonomii ani na zasadach racjonalności. Zrobiliśmy to, biorąc pod uwagę historię Fiata we Włoszech i uprzywilejowane stosunki z naszym krajem - powiedział Marchionne.
 
Nie trudno się domyślić, że żadna z tych deklaracji Fiata nie wywołała reakcji w Polsce. Przecież trudno sobie wyobrazić, że polski rząd nie zdawał sobie sprawy z tego, że oznacza to w przyszłości spadek eksportu o miliardy euro i wzrost bezrobocia, czyli dodatkowe straty i wydatki dla budżetu. Teraz zbieramy tego żniwo, gdy na bruku ma wylądować 1500 pracowników Fiat Auto Poland.
W tym gorącym okresie decyzyjnym dla Fiata pomimo kierowanych pisemnie uwag do rządu w Polsce milczał premier Donald Tusk i jego główny doradca gospodarczy Jan Krzysztof Bielecki. Jednak najbardziej beztrosko zachowywał się i ręce od całej sprawy umywał były wicepremier, minister gospodarki Waldemar Pawlak. - Minister gospodarki nie ma bezpośredniego wpływu na decyzje biznesowe podejmowane przez zarząd Fiata – tłumaczyło wtedy bierność swojego szefa Ministerstwo Gospodarki.
 
W związku z tym należy się zastanowić czy Fiat faktycznie nie miał żadnych zobowiązań także wobec Polski, a rząd wtedy nie powinien zwrócić się w tej sprawie do koncernu z Turynu? Pobawmy się w takim razie w wyliczankę i podsumujmy, co Fiat zyskał w Polsce i ile kosztował polskiego podatnika. 
 
Zacząć należy od tego, że Fiat nie budował od podstaw fabryki w Tychach. Można nawet pokusić się o stwierdzenie, że dostał ją w prezencie od polskiego rządu w 1992 r., w niby pozorowanej prywatyzacji. W sprawie tego największego przekrętu prywatyzacyjnego NIK po kontroli zakończonej w 1999 roku sporządził protokół, gdzie w sposób druzgocący wypowiedział się w sprawie zaniedbań, ale nikomu włos z głowy za tę „prywatyzację” nie spadł. A warto przypomnieć, że Fiat przejął infrastrukturę i ziemię wraz z kluczową częścią majątku Fabryki Samochodów Małolitrażowych, który wyceniono wtedy na symboliczne 1,8 tys. zł w umowie wynegocjowanej przez ówczesnego ministra finansów Andrzeja Olechowskiego. Trzeba tutaj nadmienić, że na owe czasy była to największa i najnowocześniejsza fabryka aut w Europie Środkowej. Oczywiście od tego czasu Fiat rozbudował i unowocześnił ten zakład, ale zrobił to też przy wsparciu polskiego rządu. Pewnie ktoś powie – miał jako firma pełne prawo korzystać z tego, że polscy robotnicy zarabiali ułamek tego, co ich włoscy koledzy, chociaż pracowali od nich dużo więcej, ciężej i efektywniej. Nawet zostało wtedy uknute powiedzenie, że włoscy pracownicy Fiata nie dadzą się „spolakować” tak jak polscy pracownicy w Tychach.
 
Odbiegliśmy jednak od głównego wątku, bo Fiat korzystał także z pomocy przyznawanej przez nasz rząd, czyli z kieszeni wszystkich Polaków. Warto zatem też wspomnieć, że od ponad 20 lat Fiat Auto Poland nie płaci podatku dochodowego, a w przeszłości bez cła sprowadził maszyny i części do produkcji aut warte grubo ponad 600 mln euro.
 
Mało tego z własnej kasy zakład w Tychach wyłożył przez dwie dekady około 2,5 mld euro na produkcję kolejnych modeli aut Fiata i podwojenie swojego potencjału produkcyjnego. Fiat nie tylko zarabia marżę na handlu hurtowym autami robionymi w Polsce, ale przez ostatnie pięć lat dostał jeszcze 1,36 mld zł dywidendy z zysków, które zostały w budżecie Fiat Auto Poland.
 
To nie tylko kasa, ale również prestiż, bp to dzięki wzorcowej jakości produkcji aut w Tychach, (co stawiano za wzór innym zakładom włoskiego koncernu na świecie) załoga przyczyniła się do światowego sukcesu produkowanej najpierw Pandy, a potem Fiata 500. Przecież to dzięki temu, że ten model produkowany na początku był w Tychach tak uwiódł Amerykanów, że zgodzili się na mariaż Fiata ze swoim koncernem Chrysler. Mało tego, dzięki tej transakcji wymiennej bez inwestowania nawet jednego dolara włoski koncern dostał 5 proc. akcji Chryslera za uruchomienie produkcji Fiata 500 w Ameryce Północnej.
 
Reasumując obecna ekipa rządząca dała ciała, ale jest światełko w tunelu, bo po ogłoszeniu zwolnień grupowych w Fiat Auto Poland obecny szef resortu gospodarki wicepremier Janusz Piechociński zapowiedział, że we wtorek rząd zajmie sytuacją polskiej motoryzacji. Szkoda, że dopiero teraz, ale lepiej późno niż wcale. Przecież od wielu lat przedsiębiorcy apelowali, aby rząd zajął się tą branżą gospodarki, tak jak zrobiły to rządy innych państw Unii Europejskiej. Dotąd jednak rząd puszczał te apele mimo uszu. Najwyższa jednak pora, aby to zmienić. I poważnie porozmawiać z Fiatem, zapytać jakie ma plany produkcyjne w Polsce. Należy teraz przypomnieć Sergio Marchione wsparcie udzielane przez tyle lat włoskiemu koncernowi przez polskich podatników. 
 
Czas pokaże, co dalej z pracownikami Fiat Auto Poland. Ale już dzisiaj można śmiało powiedzieć, że Fiat wbił „nóż w plecy” polskiemu rządowi? Posypała się retoryka rządu i legł w gruzach mit zielonej wyspy, a przypadek załogi tyskiej fabryki jest tylko wierzchołkiem góry lodowej. Już niebawem czekają nas grupowe zwolnienia w innych branżach i gałęziach przemysłu, również w sektorze bankowym. Czy ten zimny fiatowski prysznic spowoduje polityczne trzęsienie w Polsce? Przecież jest rzeczą niemożliwą, aby rząd nie miał świadomości, że motoryzacja to jeden z filarów polskiej gospodarki!
 
Fiatowiec
 
Zdjęcie wprowadzające do tekstu materiały prasowe Fiat Auto Poland.
Fiatowiec
O mnie Fiatowiec

Jestem długoletnim pracownikiem FIATA.Pomagam ludziom pracy oraz prowadzę projekty obywatelskie. Kontakt: redakcja.npai@gmail.com

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka